środa, 16 maja 2012

Ból


Znów wymiotowałam.Nowa dieta.Będę rzygac po wszystkim co zjem.Nienawidzę siebie i swojego ciała.Nie cierpii.Do bólu.Chcę narkotyków,Sudafetu,herbatek Figura,leków,truć.Skazuję me ciało na ból.Ból istnienia.Ciało cierpieniem.Koi moją zranioną duszę.
Dziś myśałam kim jest moja Ana.To samotna kobieta która boi się odżucenia.Cierpiąca,ale bardziej we własnym wnętrzu,w swoim przeklętym ciele.Zraniono moją Ane.Zraniono Jej ciało.Zadano ból który tkwi jak wielki kolec i dusza,ciało krwawią.Krawawią lecz tak krew nie znajduje ujścia.Jest w środku,z pozoru uśpiona.
Moja Droga Aną.Przymij mnie swe zimne objęcia.Ukoj tą samotność.Brat zrozumienia.Świat w którym żyję jest zły,krytyczny,oschły,bez wiary na lepsze jutro.Tylko z Tobą mogę zagłuszyć tą samotność.Ty jedyna mnie wysłuchasz,zrozumiesz,poceszysz znikającymi kilogramami.Droga Ano,oddaję Ci isę w pełni.

wtorek, 15 maja 2012

Kryzys


Wymiotowałam.Po raz trzeci w ciągu tygodnia.Wypiłam figurkę.Jest w pół do czwartej.Nie wiem czy w porze wiosenno-letniej to w nocy czy nad ranę.Nie śpię.Czytam książkę Wandy Lachowicz "Przeklinam cię ciało" i myślę....Anorektyczki zawsze mi imponują.Narkotyki również.W końcu moje najpiękniejsze lata,a raczej rok życia ponieważ tych lepszych dni dużo nie było to czasy Młodych wilków,przepełnionych wczesnomłodzieńczym buntem i Aną.
Wypaliłam jednego skręta z samosieją.Dzięki temu odczuwam  lekki,przyjemny,refleksyjny nastrój. .Na szczęście jestem szczęściarą bo po tym rozweselaczu nie mam napadów głodu,wręcz przeciwnie.Przeszkadza mi tylko to,że chwilami się zawieszam.
Czasami marzę o szpitalu.
Czasami wszystkiego dosyć.Gdy nie mogę zasnąć z głodu i tego kiedy Pani B. każe mi wstać-zjeść i zwymiotować.
Dziś dużo się uczyłam.Podejrzewam u siebie natręctwa w tym wypadku.Ostatnimi czasy odczuwam również wzmożoną aktywność.Wpadł mi pomysł gdy wymiotowałam policzyć ile razy puszczam pawia zanim opróżnię  
żołądek.Kolejna "efka" czy mieści się w ramy tych które już mam?
 W całym tym szaleństwie brakuje tylko octu spirytusowego i połykania waty,co drugie uważam za już szczyt swoich możliwości.
Tak.Dziś mam kryzys.Patrzę na moje psiaki i myślę co by zrobiły gdyby coś mi się przydarzyło.Przebłysnęła również myśl,żeby je zabić gdyż ograniczają mnie w mojej autodestrukcji.Kocham je i dla nich żyję.Nie dla bliskich tylko dla psów.Czy to znieczulica?
Mam plany,marzenia tylko sił potrzebuję.Nie mogę ich zawalić,a za razem katowanie swojego znienawidzonego ciała wydaje się jakże kuszące.
Pora spać.Nim zaświeci słońce od nowa będę podążać ścieżką Any.Nie zdradzę Cię moja Droga Ano.Nie porzucę.Do świtu  moja Droga Ano.

czwartek, 10 maja 2012

Codzienność.

Euforii dzień drugi.
Biegałam dziś.Pierwszy raz po około rocznej przerwie.Ze zmęczenia nic nie widziałam.Oczy zaszły mgłą.Biegłam dalej,uparcie,co krok bliżej Any.Dobiegłam.2 km. za jednym zamachem czując przy tym niedosyt.
Był też rower.Szybko,bardzo szybko,coraz szybciej.Zgubić śniadanie,obiad...bliżej celu,choćby 1k g mniej.
Euforyczny,rozmarzony nastrój każe mi dalej.Pójdę na spacer,chwilami będę biec aby zgubić jeszcze trochę.

Jestem głodna.Nie zjem.Nie mogę.Muszę zgubić 1kg.
Liczę kcal.Denerwuję się.czy aby na pewno 900.Myślę  rzodkiewka czerwona-1 kcal sztuka,pamiętam,mniej niż tic-tac,ogórek kiszony-10kcal,ale ile może mieć barszcz na samych warzywach,czysty,liczę 50 kcal czy aby na pewno?Liczenie kcal bywa bardzo stresujące.

Cel do 8.06 waga 55 czyli 3,5 kg mniej.Dam radę?Muszę.Jestem silna.Jestem motylem-mam nadzieję.To ważny egzamin mojej siły.Wytrwałości i samozaparcia.

środa, 9 maja 2012

Narodziny

Witajcie
Jestem pro ana.Motylem,a raczej poczwarką z której to ma się wyłonić piękny,lekki motyl.
Marzę aby być lekka i pofrunąć do niebiosa.
Moja przygoda rozpoczęła się 15 lat temu gdy miałam zaledwie 13 lat.Zaczęło się od niejedzenia kolacji,następnie głodówki i ograniczenie jedzenia do jabłka w godzinach obiadów.Picie octu i herbatek przeczyszczający typu Figura wypijanych w hektolitrach.Czułam się szczęśliwa.
Jednakże po prawie roku czar prysł. Zaczęłam pogłębiać się w nienawiści do,w moich ,oczach coraz to grubszego ciała i tak sfrustrowana zaczęłam jeść,ale tylko w ukryciu.Więc przesiadywałam do późnych godzin nocnych,aż domownicy położą się spać i....opróżniałam lodówkę.Na początku tylko oz suchego chleba i musztardy,żeby nikt nie poznał że ubywa jedzenia.Tak z czasem jadłam coraz to więcej i więcej.Jakże czułam się potwornie gdy weszłam na wadzę i ujrzałam aż 62.Byłam wtedy na wakacjach u wujka-sama wagi nie posiadałam.Czym prędzej wróciłam do domu,aby schudnąć.Biegałam,nie jadłam tylko jabłka i marchewki ,ćwiczyłam i ruszałam się po każdym posiłku choćby to był ogórek musiałam przejechać np. rower 24 km aby spalić tego ogórka.Powiecie pięknie,ale bajka szybko się skończyła.Pojawiły się napady.Rozpoczęło się błędne koło pomiędzy niejedzenie a objadaniem.4 dniowe głodówki ,a zaplanowane miałam 14 dni niwelowały napady głodu i tak moja waga osiągnęła w porywach zastraszające 72 kg.Pogłębiał się mój stan psychiczny .Pojawiły się myśli samobójcze,ale byłam zbyt gruba żeby się zabić bo jak bedę wyglądać w trumnie czy jak mnie pośmiertnie rozbiorą.Nie wytrzymałam jednak.W listopadzie,w wieku 15 lat próbowałam popełnić samobójstwo.Po nieudanej oczywiście próbie trafiłam na oddział.Tam wymarzyłam sobie,że nauczę się racjonalnie jeść i dzięki temu schudnę.Tak się również nie stało ponieważ dużo szczuplejsze ode mnie dziewczyny głodziły się jak mogłabym być gorsza tym bardziej jaki to wstyd w moim wypadku jeść.Zaczęłam się znów głodzić.7 dni głodówki później nie mniej i tak schudłam do 58 kg,Po wyjściu ze szpitala również nie jadłam.Osiągnęłam wagę 54 kg.Po czym przyszedł stres szkolny,a za tym napady głodu.Tym razem sobie poradziłam.Nauczyłam prowokować wymioty.
lata leciały,a ja wymiotowałam.W najgorszych okresach 6 razy dziennie w ciągu zaledwie 8-12 godzin,po wszystkich co zjadłam.Waga wahała się po między 56-62.
Dzięki terapii wyszłam z najgorszego.Wymiotowałam coraz rzadziej,aż nauczyła się kontrolować i świadomie podejmować takie decyzję kiedy chcę zwymiotować.
Nie rozpisując się już zbytnio były i głodówki  i herbatki i waga 52 kg,50  iw końcu 49.Pierwsze forum pro ana.Duma,poczucie bycia kimś lepszym i ....depresja zarazem po czym kolejna próba s i szpital.W szpitalu-diagnoza-anoreksja.Chcieli mnie zmusić do terapii-odmówiłam to dali mi leki Olzapinę-neuroleptyk i Lerivon zabójcza mieszanka jeśli chodzi o apetyt.Zaczęłam jeść choć nie mogę tego nazwać jedzeniem to było obżarstwo.Utyłam znacznie-14 kg.
W domu długo się męczyłam,ale schudłam.Znów waga pokazywała 52 kg.Znów leki i znów tycie.
Tak więc na dzień dzisiejszy ważę 58 kg i znów walczę o tą lepszą,chudszą siebie.

Mam 172 cm wzrostu.